To był piękny weekend! Nieco krótki, lecz bardzo regenerujący. Odwiedziliśmy Podlasie. Jak się okazało – niezbyt tłumnie odwiedzany region, na co zwróciliśmy uwagę już za Łomżą. Przejazd przez Supraśl nas w tym upewnił. Zaś po dotarciu do miejsca docelowego wiedzieliśmy już w 100% – najbliższe kilka dni spędzamy na zupełnym odludziu. I to było tu najpiękniejsze!

6 km od asfaltowej drogi szutrową ścieżką (lub 9 km po leśnej ścieżce z przewalonymi drzewami, jeśli Google źle Was poprowadzi), 20 km od wschodniej granicy, i tyle samo od najbliższego sklepu, w samym środeczku Puszczy Knyszyńskiej, mieści się malutka wieś – Lipowy Most. To właśnie tu Pani Zuzia z mężem postanowiła wybudować swój dom i nazwać go pensjonatem 3 Sarny. A Pensjonat był bajeczny! Dopieszczony, ślicznie urządzony, z kojącym widokiem na okoliczne łąki. Najlepsze jednak, czego możecie się spodziewać w tym miejscu, to sama Właścicielka, Pani Zuzia. Pani Zuzia to niesamowicie opiekuńcza i ciepła osoba, z którą lubiliśmy rozmawiać po skończonym śniadaniu i kolacji, z którą obejrzeliśmy niejeden mecz Euro 2016, która częstowała nas najlepszymi regionalnymi smakołykami (pyszne sery korycińskie!) i oprowadziła po okolicy.

Okolica cudowna. Dzika i nietknięta. Można leniwo się przejść po lesie, przejechać rowerem i natknąć na poziomki, odwiedzić bagniska i powalone drzewa, wykąpać w rzekach, spotkać mnóstwo bocianów i zwierząt leśnych, i wdychać to czyściutkie powietrze. Zaś kiedy cudem uda Wam się natknąć na sklep spożywczy z zachwytem można skomentować niskie ceny.

Można też pojechać, bo niedaleko, na wschód, do Kruszynian i odwiedzić tatarów polskich. Miłe doświadczenie, zwłaszcza piękny drewniany meczet, ukryty w lesie cmentarz i wyborna kuchnia tatarska u Dżanety. I właściwie na turystów (niemieckich) tylko tu się natykamy.

Żal nam opuszczać 3 Sarny i wracać na siódemkę w stronę Gdańska. Na drogę mamy jednak sporo otuchy – wiejskie jaja i kiełbasę, chleb na zakwasie i mnóstwo serów korycińskich. Połowę zjadamy już w samochodzie.