Już na samo słowo „brukselka” wsuwa się przed moje oczy talerz z tym ohydztwem z czasów przedszkola. Jakie to było nieznośne w smaku! Rozgotowane i gorzkie. Darzyłam wielką sympatią panią Gienię i wszystkie kucharki przedszkolne, głównie za pieczone jabłka z powidłami i kaszę manną z sokiem owocowym, ale brukselką zawsze mi podpadały. Jak zresztą wszystkie kucharki wszystkim dzieciom we wszystkich przedszkolach w całej Polsce. Od tamtego czasu nie tknęłam brukselki nigdy więcej!
Aż do niedawnego dnia, po ponad 20 latach, kiedy w Lidlu znów na nią zwróciłam uwagę i dałam kolejną szansę. A niech ma! Tym razem tylko ją zblanszowałam, nie pozwalając na osiągnięcie tego wstrętnego, rozgotowanego koloru zieleni. O niebo smaczniejsza. Właściwie jeśli lubicie blanszowane rośliny kapustne, będziecie równie zaskoczeni jak ja, że to warzywo potrafi dobrze smakować.
Składniki:
- 250 g makaronu (u mnie mafalde; ale dobrze sprawdzi się penne)
- 1 łyżka masła
- 150 g sera pleśniowego (gorgonzola lub lazur)
- 1/2 szklanki śmietany 30% lub 36%
- 1 łyżka soku z cytryny
- 10 brukselek
Makaron ugotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Na kilka minut przed końcem gotowania dodać do makaronu brukselki.
W między czasie przygotować sos. Rozpuścić masło na patelni. Dodać śmietanę oraz ser pleśniowy. Mieszać do momentu aż ser się rozpuści. Doprawić sokiem z cytryny.
Odcedzić makaron wraz z brukselkami, pozostawiając kilka łyżek wody z gotowania makaronu. Makaron i brukselki przełożyć z powrotem do garnka. Wmieszać sos. Podawać.