Póki jeszcze na Zielonym Rynku nie rozhulała się sezonowość, a ja nie dostaję oczopląsu w sklepach na działach z warzywami i owocami, to przebieram w bulwach. I choć już bardzo tęsknię za zielonymi szparagami, to nie narzekam na ziemniaki, seler i buraki. Spotkałam się ostatnio z Dziewczynami, gdzie dwie z nich gęsto mówiły o miłości do buraka. Na tyle, że kolejnego dnia kupiłam kilka sztuk, a przepis na carpaccio zapożyczyłam od jednej z tych zakochanych w buraku Dziewczyn – Ani. Puszczam przepis w świat, bo carpaccio jest wyborne! Jutro wznawiam produkcję.
Składniki (na 1 talerz):
- 1 burak
- 1 łyżka oliwy + oliwa do podania
- sól, pieprz
- kiełki lucerny (lub inne, dowolne)
- kawałek pokruszonego sera feta
- pestki słonecznika (można podprażyć)
- ocet balsamiczny
- świeża mięta
Piekarnik nagrzać do 200’C. Buraka umyć, ułożyć na kawałku folii aluminiowej, polać oliwą, doprawić solą i pieprzem, zawinąć szczelnie w folię. Piec przez 1 i 1/2 godziny. Ja pozostawiłam buraka w piekarniku do ostygnięcia. Jak dodaje Ania, buraki można upiec nawet kilka dni wcześniej i przechowywać w lodówce.
Obrać buraka, pokroić na cienkie plasterki, ułożyć na talerzu. Ładniejsze plastry ułożyć po zewnętrznej stronie talerza. Środek przykryć kiełkami. Ułożyć fetę i pestki słonecznika. Polać oliwą i octem balsamicznym. Przybrać świeżymi listkami mięty.