Dobrze, że już ciepło! Dwa dni temu wróciliśmy z Toskanii (przepięknie! ale o tym w kolejnym wpisie). Wysiadając w Polsce z samolotu byłam zachwycona, że temperatury nie odbiegają rażąco od tych włoskich. Nareszcie, po długich bojach z zimą, mamy prawdziwą wiosnę! Będąc wczoraj pierwszy raz po długim czasie na ryneczku koło Hali Targowej cieszyłam się pięknymi kolorami na straganach. Ukochane piwonie, zielone szparagi, młoda włoszczyzna i… pierwsze truskawki. Kurczę, ale tęskniło się za tym!
No a dzisiaj – gofry belgijskie. Krzysiek stwierdził, że to najlepsze gofry jakie kiedykolwiek jadł. Ciężko się z tym nie zgodzić! Są naprawdę wyjątkowe. Cięższe i słodsze i wilgotniejsze niż te, które doskonale znamy z nadmorskich deptaków. A najlepsze jest z zewnątrz – chrupiący, skarmelizowany cukier! Najlepiej smakują z owocami, syropem klonowym, miodem i cukrem pudrem.
Składniki:
- 20 g świeżych drożdży
- 80 ml ciepłego mleka
- 200 g masła
- 3 jaja
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 300 g mąki pszennej
- 150 g cukru perlistego
Przygotuj rozczyn. W miseczce pokrusz drożdże. Dodaj kilka łyżek ciepłego (nie: gorącego mleka) i odstaw. Rozpuść w rondelku masło i przestudź.
W dużej misce połącz rozpuszczone, ostudzone masło, roztrzepane jajka i ekstrakt waniliowy. Dodaj mąkę i drożdże i zmieszaj wszystkie składniki mikserem. Masa będzie bardzo gęsta. Odstaw na 1,5 godziny do wyrośnięcia – nakryj miskę ściereczką.
Kiedy masa podwoi swoją objętość, dodaj do niej cukier perlisty i delikatnie wymieszaj. Rozgrzej gofrownicę (nie używaj dodatkowego tłuszczu). Wykładaj po kopiastej łyżce masy na gofrownicę. Pilnuj piekące się gofry – karmelizujący się cukier może łatwo się przypalić. Upieczone gofry układaj na kratce. Podawaj z cukrem pudrem i owocami.
Więcej fotografii i rysunków do tego przepisu znajdziesz tutaj.