Danie, o którym mówię, że nie należy Boże broń wychodzić po jego zjedzeniu z domu. Na randkę udawać się tym bardziej. Z racji dużej ilości czosnku. To też przy okazji świetna wymówka, kiedy nie chce nam się wyjść domu („wiesz, zjadłam spaghetti aglio e olio, nie mogę wyjść”). I dobra metoda na pogonienie namolnego adoratora. Mając zatem same plusy zjedzenia tego makaronu, mam jeszcze jeden: to jest cholernie dobre! I jeszcze jeden: to jest superproste!
Składniki (1 porcja):
- 200 g makaronu spaghetti (u mnie no. 5)
- 2 ząbki czosnku (lub 1 duży)
- 1/3 łyżeczki ostrej papryki z płatkach (lub 1/2 oczyszczonej z pestek posiekanej papryczki chili)
- 4 łyżki oliwy bardzo dobrej jakości
- pietruszka lub tymianek do podania
- tarty parmezan do podania
Makaron ugotować w osolonej wodzie.
Na patelni rozgrzać oliwę, dodać drobno posiekany lub wyciśnięty czosnek oraz papryczkę chili. Chwilę podsmażyć. Czosnek nie może się zrumienić. Odcedzić makaron. Wymieszać z oliwą.
Podawać z posiekaną pietruszką lub świeżym tymiankiem oraz tartym parmezanem.