Vinegre di Rucola, Gdynia – jak traktuje się klienta

W weekendy dosyć często jadamy w restauracjach. Staramy się wyszukiwać nowe, jeszcze niesprawdzone miejsca, gdzie nie tylko liczy się wygląd lokalu, ale przede wszystkim jedzenie. Uwielbiamy celebrować posiłek i zachwycać się smakami. Jeszcze chyba żadne miejsce, z tych w których mieliśmy okazję być, tak bardzo nas nie zdenerwowało i zawiodło jak gdyńska restauracja Vinegre di Rucola. Wybraliśmy się do niej w piękne niedzielne popołudnie.

rucolaZaczęło się bardzo miło. Restauracja mieści się w budynku Muzeum Marynarki Wojennej, a raczej na jej… dachu. Wspaniała lokalizacja koło deptaku nadmorskiego, świetny wystrój, imponujący taras i widok na morze. Już na wejściu wita nas z uśmiechem manager i proponuje stolik na tarasie. Pojawia się menu takie, jakie lubię – krótkie, miejscami zabawnie napisane, przemyślany wybór dań. Zamawiamy sałatkę i pizzę. I na tym uroki tego miejsca się kończą.

Dania przychodzą o różnych porach. Sałatka, którą zamawia Artur pojawia się na stole praktycznie od razu. Ja na swoją pizzę czekam 40 minut. I kiedy się pojawia, wygląda bardzo estetycznie, ale i… ascetycznie, bo na wierzchu zaledwie trzy składniki na krzyż. Ciasto (o ile ciastem można to nazwać) jest już chłodne i przypomina nic innego jak bardzo cienkiego i chrupkiego chipsa. Zgłaszamy więc uwagę do kelnerki, czy aby na pewno to „ciasto” ma takie być, bo na innych stołach wygląda normalnie i nic się ludziom nie sypie w ręku. Kelnerka, bardzo zaskoczona naszą uwagą, zaczyna tłumaczyć, że pizza tak wygląda i wszystko jest z nią w porządku, ale że na wszelki wypadek pójdzie pokazać ją kucharzowi. Wraca zatem, tłumacząc, że wszystko jest ok, kucharz twierdzi, że tak właśnie wygląda pizza w ich wydaniu, niestety nie możemy już anulować zamówienia. „Pizza” zostaje na naszym stole ledwo skubnięta.

Temat powraca przy płaceniu rachunku, gdzie wciąż brak jakiejkolwiek propozycji ze strony lokalu na rozwiązanie sytuacji. Nadmienię, że nie zależy nam na rabatach, anulowaniach, a na tym, aby coś w końcu zjeść, bo zdążyłam zgłodnieć na dobre. Kelnerka jednak nadal tłumaczy, że wszystko jest w porządku, kucharz osobiście próbował naszej pizzy (!!!), oraz bardzo ładnie recytuje nam kilkakrotnie jedno słowo – ‚przepraszam’. Manager z kolei przygląda się całej sytuacji ze stolika obok, w milczeniu. Wychodzimy. Ja – głodna, oboje – bardzo zdenerwowani tym, jak się traktuje klienta w tym miejscu.

Jeżeli zależy Wam na jedzeniu bez niespodzianek i dbającej o Was obsłudze, to odradzam. Jeżeli jednak odwiedzacie lokale dla samego wystroju, klimatu i herbaty, może będziecie zadowoleni. My już tutaj nigdy nie wrócimy.

29 uwag do wpisu “Vinegre di Rucola, Gdynia – jak traktuje się klienta

  1. to chyba jest ok, pizza jest pieczona w prawdziwym piecu kamiennym najwyraźniej, jeśli pieczona jest bez dodatków, bo tu wszystkie są surowe, zachowuje się jak podpłomyk. Wydaje mi się, że to jest ok, może najwyżej nie trafic w gusty.

  2. Faktycznie pizza wygląda osobliwie – bardziej jak dodatek do sałatki, chrupki chlebek, czy coś w tym rodzaju. Na pewno nie jak osobne danie, no i nie jak pizza. Fakt, że dania były podane w różnym czasie – karygodne, niedopuszczalne nawet jeśli oba dania są na ciepło, ale tutaj jednym z dań była sałatka. Na pocieszenie – we Wrocławiu również zdarzają się takie przykre niespodzianki – moje weekendowe rozczarowanie tutaj: http://mammadeli.wordpress.com/miejsca/

  3. Już ciasto ciastem – bo włosi i podobne robią, ale te składniki… normalnie porażająca ilość… i nie potrafienie wyjść z sytuacji na minus. Lipa :(

  4. Na ich stronie na Facebooku jest zdjęcie takiej pizzy i wygląda podobnie, więc jednak może tak ma być… Tylko tam jakby więcej gorgonzoli

  5. to ja Ci opowiem historię z innej gdyńskiej restauracji https://www.facebook.com/pestogdynia.
    byłam tam jakiś miesiąc temu z dwiema koleżankami. wszystko fajnie. ja zamówiłam risotto z cukinią i krewetkami a koleżanki o ile dobrze pamiętam Saltimbocce. do tego piwo i wino. lokal miły, obsługa póki co też, jedzenie przyszło dość szybko. ale po pierwszym kęsie wszystkie wiedziałyśmy już, że coś jest nie tak. PRZESOLONE. moje risotto najbardziej, smakowało jakbym jadła sól prosto z solniczki. mięso, które jadły moje koleżanki były z wierzchu grupo posypane solą. po kilku minutach uznałyśmy, że jeść się tego nie da. zawołałyśmy kelnerkę, zgłosiłyśmy temat, zabrała dania i obiecała przynieść nowe. oczywiście gorąco przepraszając. kiedy czekałyśmy przyniosła nam jakąś przekąskę, takie paluszki chrupiące. po chwili jeszcze zaproponowała, że na ich koszt możemy napić się jeszcze raz tego samego alkoholu, zgodziłyśmy się chętnie. wraz z alkoholem przyniosła jeszcze foccacie. dania które wróciły były już dużo lepsze. moje risotto nawet mdłe. ale powiem szczerze, że lepsze takie niż przesolone. Saltimbocca wyglądała natomiast nieco inaczej. miała sos i nie było już widać tej grubej soli.
    reasumując uważam, że restauracja dobrze wybrnęła z sytuacji. ale generalnie nie polecam, bo jedzenie rewelacyjne nie było.

  6. skoro już tak sobie opowiadamy, to ja wspomnę moją i mojej rodziny wizytę w nowootwartej wówczas gdańskiej restauracji podającej kuchnie hiszpańską. zamówiliśmy kilka prostych dań, na które czekaliśmy… 70 minut. w nagrodę dostaliśmy po kawałku ciasta i kilka złotych zniżki. na stole nie stały przyprawy, nie dostaliśmy serwetkę. dostaliśmy za to natychmiast po zamówieniu napoje gazowane, które wolelibyśmy dostać równo z jedzeniem. ale pal to licho. po prostu więcej tam nie pójdziemy. opisałem to na profilu restauracji na facebooku. i cóż zrobiła restauracja? skasowała mój wpis i zablokowała mi dostęp do profilu.
    napisałem o tym do gazeta.pl. i o dziwo, gazeta opisała to wszystko w internecie – i dobrze – cóż, w komentarzach czytelnicy w silnej grupie uznali, że jestem: polskim burakiem, polactwem, chamem itp. itd. byli i tacy, którzy przekonywali, że 70 minut oczekiwania na obiad w postaci polędwicy kurczęcej to norma i najwyraźniej nie bywam w restauracjach, bo czepiam się bezpodstawnie. że bywam w miarę możliwości często i że sam całkiem dobrze gotuję, to inna sprawa :)
    może to nieco górnolotne, ale jak mówi hasło reklamy pewnej portugalskiej sieci handlowej: „my Polacy tak mamy…”

    • zgadzam się, że na niektóre dania można długo poczekać, jeżeli są sporządzane ze świeżych składników i danie tyle przygotowania wymaga. ALE, jeżeli na danie trzeba naprawdę długo poczekać, klient powinien być o tym informowany zaraz przy zamówieniu, wtedy nikt nie miałby sobie niczego do zarzucenia. bardzo fajnie, że lokal zreflektował się i postawił ciasto i zniżkę, jednak kasowanie opinii na profilu to już absolutny minus! często mam wrażenie, że niektóre miejsca istnieją dla siebie samych, a nie dla klienta. szkoda.

    • Bardzo dobrze zrobiles bo spotkalem sie „prawie” z ta sama sytuacja. Polecam cozzi a dzis zarezerwuje tam stolik ;) tzn dla mnie i mojej zony heh

  7. no niestety. ludzie dbający o tzw. PR czasem jakby w ogóle nie mieli pojęcia o komunikacji w internecie. a co do długiego czasu oczekiwania, to zreflektowali się tym ciastkiem wtedy, gdy powiedzieliśmy, że może już nie będziemy czekać i sobie pójdziemy :) kelnerka tłumaczyła się… dużą liczbą klientów.
    pizza na Twoim zdjęciu wygląda jakoś tak dziwnie ;)

  8. To ja też się dołączę. Ostatnim razem, gdy byłem z dziewczyną w tej restauracji, zamówiliśmy sobie świeżo wyciskany sok. Rozumiem, że owoce trzeba obrać i wycisnąć, ale czy to musi trwać prawie całą godzinę? No chyba nie. Tak więc chyba każdy, kto tam zagości, ma jakieś nieprzyjemne wspomnienia z tą jadłopodajnią, bo restauracją tego nie nazwę. Dobrze, że muzeum pod spodem jest ciekawe :)

  9. Hej! Też tam byliśmy na pizzy i była strasznie sucha. Pytaliśmy sie kelnerki czy kucharz jej nie przesuszył, ale otrzymaliśmy odp że takie pizze tu podają i wszystko jest ok. Filip czekał na pizzę godzinę i dostał inną niż zamówił, ale za to otrzymał kieliszek wina… No szkoda, że w tak urokliwym miejscu obsługa i kuchnia nie ogarnia. Pozdrawiam, MB

  10. Dobrze wiedzieć, żeby w przyszłości tam nie zaglądać. Dobrze też, że nie podkusiło nas tam wejść kiedy byliśmy jakiś czas temu w Gdyni.

  11. Dobry boże jadam tam pizze co 3 dni tak nie wyglada to jest Focaccio z dodatkami a nie PIZZA haha :Di jak wy nie mozecie rozróżnić że to jest Focaccio :D Widać jacy z was eksperci ale to prawda że u nich pizze wychodzą niezależnie i teraz jak często chodzę to zwróciłem uwagę na to właścicielowi i teraz kelnerki informują zawsze jaki jest czas oczekiwania na poszczególne dania :)
    Do tych którzy chcą się rozpadającą pizze z ciężkim sosem do idźcie do Ankera. To jest delikatna pizza z innej mąki bardzo krucha która je sie też z Oliwą czosnkową itd i wtedy można ją zmiękczyć. Widać że mało się na kuchni znacie ;) Pozdrawiam

    • http://pl.wikipedia.org/wiki/Focaccia // niestety, moja pizza również nie jest foccacią. Poza tym, znajduje się w menu pod „Pizza”. Post nie traktuje o tym, że ciasto było nie w porządku, bo faktycznie restauracja może takie serwować. Mi jednak nie smakowało i spodziewałam się dania obiadowego, takiego jak inne pizze na stołach klientów. Zatem chodziło o kwestię rozwiązania sytuacji, a nie ustalenie, czy ciasto jest ok.

  12. Szkoda, że nadal są takie miejsca w Polsce, które w ten sposób goszczą klientów… A o prawdziwych, regularnych klientów w tych czasach tak przecież ciężko… Pracuję jako manager w japońskiej restauracji Wagamama w Belfaście i osobiście byłabym zwolniona, gdyby klient wyszedł niezadowolony… Dla jasności… gdy danie mu nie smakuje (bez powodu, nawet jeśli ja tak nie uważam) dostaje inne w zamian, albo za nie nie płaci, albo dostaje voucher dla całej rodziny na następne zamówienie, albo kawę, herbatę, deser, przystawkę… Czasami nawet cały stolik nie płaci… W ten sposób można klienta przeprosić i to złe wrażenie (które niestety dużo dłużej pamiętamy niż to dobre) jakoś zatrzeć… Szkoda, że tak niewielu menagerów i właścicieli restauracji w Polsce myśli w ten sposób… Uwielbiam Twój blog!
    Pozdrawiam,
    Ania

  13. Nas na wstepie manager zapytal „macie panstwo rezerwacje?”..na tym koniec.gdzie dzien dobry czy witam? Nie mam pojecia!menu raz sama restauracja wygladaja bardzo dobrze ale obsluga na samym poczatku wejscia to tragedia..patrza na mnie 3 osoby z obslugi,0 reakcji dopiero jak zaczalem zmierzac do stolika uslyszalem to w/w powitanie!polecam cozzi, o wiele lepsza atmosfera i przede wszystkim obsluga..

  14. Dzień dobry, przyznam, że ze zdziwieniem czytam opinie o gdyńskiej Rucoli. Znam restauracje spod szyldu „Rucola” (pierwszą poznałam gdańską, zlokalizowaną w Oliwie koło meczetu) i nigdy mi się nie zdarzyło bym dostała tam coś niesmacznego czy niezgodnego z zamówieniem. Ich pizze takie są, można je lubić, można nie lubić, ale trudno obiektywnie im coś zarzucić. Mi smakują, może dlatego, że przypominają mi najsmaczniejsze pizze od cudownej włoskiej rodziny stąd: http://www.santamariapizzeria.com/ Z obsługą rzeczywiście różnie bywa, mam czasem wrażenie, że pracują tam ludzie z łapanki, którym nie zależy… ale nie zawsze tak jest, dziś na przykład byliśmy tam na przedświątecznym obiedzie (pizza właśnie) i było przemiło. A że się czeka, cóż, dla mnie to normalne, to nie fast food z mikrofalą. :)

    Pozdrawiam, wesołych Świąt!

  15. Narzekać można zawsze a to że obsługa zła a to że dania nie takie… Wiadomo wszystkim nie można dogodzić i zawsze można trafić na gorysz dzień po prostu! I nigdy nie mozna sugerować sie opinią tylko trzeba samemu to sprawdzić- takie moje zdanie. Jednak ostatnie zdarzenie, które miało miejsce zraziło mnie kompletnie.. Jak mogą z restauracji wypraszac z tarasu Panowie ubrani na czarno z wyposażeniem ludzi z dziećmi z powodu tego, że maja psy( bo ze zwierzętami nie wolno)! Ktoś chyba pilnuje wejścia mógł poinformować tych państwa! Obsługa w postaci kelnerek, menadżera zwrócić uwagę mogła rownież i byłoby to mile widziane. Rozumiem, że nie wszędzie z psami można wchodzić i nie wszyscy lubia zwierzeta ale bez przesady nie trzeba urządzać takiej szopki!!!! A przede wszystkim dzieci mogły sie wystraszyć i jak im to wytłumaczyć pózniej?! O tyle dobrze, że Panowie nie użyli siły ;)

  16. Tak sobie czytam te żalę i myślę sobie że warto się czasami zastanowić co się zamawia, jak już chce się później marudzić. Jak się wzięło bardzo osobliwą pizze NA SŁODKO robioną zupełnie inaczej niż inne pizze to wypadałoby to wziąć pod uwagę. To pizza bez sosu, z miodem, lawendą, ricottą i winogronami. Już po samy składzie widać, że nie jest to standardowa pozycja.Do tego pizza we włoskiej knajpie we włoskim stylu, gdzie jak wiemy typowa włoska pizza nie powinna mieć wielu składników. Liczy się ciasto, a w tej pozycji jest to zupełnie inna kompozycja, jak dla mnie super – no ale nie każdemu musi smakować. No i jak komuś się marzy typowy obiad to lepiej wybrać pozycje, w której są sycące składniki, a nie jest to słodka przekąska:>

  17. Dziś odwiedziłam ze znajomymi restaueacje w muzeum marynarki wojennej w Gdyni . Wiedząc Ze to ten sam właściciel rukoli i tapas z Sopotu . I wielkie zdziwienie gryszkowka która w tapas kosztuje 6 zł w tapas za kieliszek tu kosztuje 9 zł . Za liter gruszkowki dziś zapłaciłam ponad 200 zł . Dokadny rachunek za mule koszt 40 zł woda gazowana 2. Pieczywo i litr grudszkowki i cztery kieliszki tegotrunku rachunek wyniósł 309 zł . To mnie zszokowało nigdy tam nie wrócę wole ceny Sopotu i lepsze ceny . Jestem z Gdyni i bardz to naciąganie mnie smuci. Ani się nie najadłam ani trunkiem nie uraczyłam a rachunek mnie zmroził . Nie polecam chyba ze po szybszej konsultacji cenowej

Dodaj odpowiedź do piarella Anuluj pisanie odpowiedzi