Jak już zdążyliście się zorientować – nie przepadam za słodyczami. Nie czuję też wielkiej pasji i polotu cukierniczego. Cały czas wyznaję zasadę, że najlepiej wychodzi mi to, co jeść lubię najbardziej. I to chyba święta prawda w każdej dziedzinie. W związku z powyższym, kiedy już najdzie mnie ochota na słodkości (nachodzi bardzo rzadko, a cukiernictwo uprawiane przeze mnie jest zazwyczaj z okazji), staram się omijać przepisy na torty z pięcioma piętrami, przekładane kremami i dekorowane masą lukrową, brrrr.
Ciasto z przepisu na szczęście mało ma z tortów, kremów i lukrów. Za to: jest wilgotne (bardzo lubię), miodowo-jabłkowe (sezon zimowy jeszcze nas nie opuścił), proste (!), i przede wszystkim nie bardzo słodkie, więc nie skończymy na jednym kawałku z dawką cukru na trzy dni.
Składniki:
- 1 i 1/2 szklanki mąki
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/4 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 i 1/4 łyżeczki sody
- 1/3 szklanki oliwy
- 2/3 szklanki miodu
- 1 łyżeczka esencji waniliowej
- 2 jajka
- białko z 2 jajek
- 3 duże jabłka
- 1/2 szklanki migdałów
- cukier puder
Piekarnik nagrzać do 170’C.
W misce połączyć mąkę, cynamon, sól, proszek do pieczenia, sodę.
W drugiej misce połączyć oliwę, miód, esencję oraz 2 jajka. Wymieszać lub zmiksować.
Jabłka obrać i pokroić w dużą kostkę. Przełożyć do masy miodowej i delikatnie przemieszać. Dodać migdały (jeśli używamy całych migdałów – posiekać wcześniej na drobniej). Przełożyć masę do suchych składników, wymieszać.
Ubić białka z 2 jajek na sztywną pianę. Wmieszać delikatnie w ciasto.
Przełożyć do okrągłej (22 cm) lub kwadratowej formy. Piec przez 1 godzinę.
Po ostudzeniu oprószyć cukrem pudrem.